Jacek Gmoch: inżynier piłki
13 stycznia br. 82. urodziny obchodzi Jacek Gmoch, jeden z najbardziej znanych polskich piłkarzy i trenerów, związanych ze stolicą. Urodził się osiem miesięcy przed wybuchem wojny, w Pruszkowie. W wieku czternastu lat został juniorem Znicza, a po kolejnych siedmiu trafił do Legii. Kiedy w roku 1973 jeden ze swoich…
13 stycznia br. 82. urodziny obchodzi Jacek Gmoch, jeden z najbardziej znanych polskich piłkarzy i trenerów, związanych ze stolicą.
Urodził się osiem miesięcy przed wybuchem wojny, w Pruszkowie. W wieku czternastu lat został juniorem Znicza, a po kolejnych siedmiu trafił do Legii. Kiedy w roku 1973 jeden ze swoich pierwszych tekstów dziennikarskich (w „Piłce Nożnej”) poświęciłem innemu piłkarzowi z Pruszkowa, mistrzowi olimpijskiemu Ryszardowi Szymczakowi, Jacek Gmoch złapał mnie w siedzibie PPN przy Alejach Ujazdowskich:
– To pan to napisał? – zmroził mnie pytaniem. Byłem dziennikarskim gówniarzem, do którego zwracała się legenda. Z jego tonu i spojrzenia nietrudno było wywnioskować, że na pochwały nie mam co liczyć.
– Kiedy ja grałem w Zniczu, to Szymczak biegał w krótkich majtkach za orkiestrą – powiedział pan Jacek, dając do zrozumienia, jaka jest hierarchia. Było to równoznaczne z pogrożeniem mi palcem.
To był cały Jacek Gmoch. Świadomy swojej wartości, mający swoje zdanie, nie lubiący śpiewać w chórze, nie bojący się przeciwstawiać większości. Jego technika piłkarska pozostawiała wiele do życzenia. Było to widoczne zwłaszcza kiedy obok miał Lucjana Brychczego. Ale ambicja i pracowitość Jacka Gmocha doprowadziła go do wyjątkowo mocnej pozycji.
Trzeba naprawdę dużo umieć, żeby grać w Legii przez osiem sezonów. Kojarzymy Gmocha z pozycją środkowego obrońcy, ale w klubie występował we wszystkich formacjach. Zaczynał jako napastnik, ale jako stoper trafił do reprezentacji Polski. Był czołowym polskim obrońcą lat sześćdziesiątych. Blisko dwieście meczów ligowych w Legii i 29 w reprezentacji Polski to wystarczające świadectwo jego poziomu. Zdobył z Legią dwukrotnie Puchar Polski. Karierę musiał zakończyć w wieku 29 lat. W sierpniu 1968 roku, podczas towarzyskiego meczu Kadra – Express (czyli reprezentacja Polski przeciw drużynie wybranej przez czytelników najpopularniejszej popołudniówki, „Expressu Wieczornego”) doznał poważnej kontuzji.
Od tej pory zaczęła się jego kariera trenerska. Miał do tej pracy dryg. Kiedy w roku 1966 w Legii pojawił się 19-letni Kazimierz Deyna, Gmoch szybko poznał się na jego talencie i wziął „Kakę” pod swoje skrzydła. Kiedy Legię po odejściu Jaroslava Vejvody przejął Edmund Zientara, Gmoch w sezonie 1969/70 był jego asystentem, przyczyniając się do zdobycia przez klub drugiego z rzędu mistrzostwa Polski.
Grając w piłkę ukończył studia na Politechnice Warszawskiej, uzyskując tytuł magistra inżyniera ze specjalnością „budowa dróg i mostów”. Podczas studiów wstąpił do PZPR, stając się w ten sposób jedynym partyjnym piłkarzem, grającym w lidze. Łączyło się to oczywiście z docinkami kolegów, z czego nic sobie nie robił.
Zamiłowanie do nauk ścisłych wykorzystał w pracy trenerskiej. Będąc asystentem Kazimierza Górskiego przy pierwszej reprezentacji Polski przyczynił się do zdobycia przez nią złotego medalu olimpijskiego w Monachium i trzeciego miejsca na mistrzostwach świata w Niemczech. Kiedy po igrzyskach w Montrealu Górski odszedł ze stanowiska, Gmoch zajął jego miejsce. Wprowadził reprezentację do finałów mundialu w Argentynie, gdzie Polacy zajęli miejsce 5-8. Bardzo dobry wynik, ale mógłby być lepszy. Gmoch demonizował swoją rolę, jego pierwsze próby skomputeryzowania gry, jakkolwiek godne uznania, nie przyniosły spodziewanego efektu. W dodatku trener nie miał cech swojego poprzednika. Górski ludzi łączył, a Gmoch ich ze sobą skłócał. W rezultacie na mundialu w Argentynie panowała atmosfera, nie sprzyjająca walce o wspólny cel.
Po zakończeniu pracy z reprezentacją Polski Jacek Gmoch odnosił sukcesy w Grecji, prowadząc m.in. Panathinaikos, Olympiakos i AEK. Jest tam równie popularny, jak w Polsce.
Mieszka w Atenach i w Warszawie i wciąż śledzi wydarzenia w polskim futbolu. Pełnił funkcję prezesa CWKS Legia, był komentatorem Telewizji Polskiej i Polsatu, co przyniosło mu popularność wśród młodego pokolenia kibiców.
Książka, wydana w roku 2018, będąca wywiadem-rzeką z Jackiem Gmochem nosi tytuł „Najlepszy trener na świecie”. Nie został nim w rzeczywistości, to przynajmniej ma to na papierze. Dla polskiej piłki na pewno pozostanie kimś bardzo ważnym.
Stefan Szczepłek