Jak Stefan Majewski trafił na Łazienkowską
31 stycznia Stefan Majewski kończy 65 lat, więc formalnie staje się emerytem. Ale w jego przypadku to chyba niemożliwe. Jest cztery dni młodszy od Henryka Miłoszewicza i dwa miesiące starszy od Zbigniewa Bońka. Wszyscy trzej zaczynali grać w piłkę w Bydgoszczy. Kiedy Boniek i Miłoszewicz należeli już do najlepszych…
31 stycznia Stefan Majewski kończy 65 lat, więc formalnie staje się emerytem. Ale w jego przypadku to chyba niemożliwe.
Jest cztery dni młodszy od Henryka Miłoszewicza i dwa miesiące starszy od Zbigniewa Bońka. Wszyscy trzej zaczynali grać w piłkę w Bydgoszczy. Kiedy Boniek i Miłoszewicz należeli już do najlepszych zawodników reprezentacji Polski juniorów, o Majewskim wiedzieli tyko kibice jego pierwszego klubu – Gwiazdy Bydgoszcz, a potem Zachemu czyli Chemika. Do Gwiazdy trafił dlatego, że grał tam starszy o dziesięć lat brat. Do Chemika – ponieważ zobaczono jak piętnastoletni chłopak radzi sobie w drużynie seniorów. W pierwszym sezonie gry w Chemiku został najlepszym strzelcem. Miał 20 lat i oczywiście widział się w lepszych klubach niż te w klasie międzywojewódzkiej, ale tego co się stało pod koniec roku 1976 nie przewidział.
Do klubu nadszedł telegram z PZPN, informujący, że „zawodnik Majewski Stefan wezwany zostaje na konsultację kadry narodowej, która odbędzie się (w dniach takich a takich) na Stadionie Śląskim w Chorzowie”. Podpisano: trener kadry Jacek Gmoch.
Wiadomość poszła w Polskę. Teraz, w tempie dla Majewskiego nieoczekiwanym, jego dotychczasowa praca, połączona z przyjemnością zaczęła stawać się początkiem czegoś, co już można było nazywać karierą. Miał na głowie egzamin dojrzałości, a Gwardia Koszalin przekonywała go, że zmiana miasta i szkoły w klasie maturalnej to żaden problem. Na szczęście rodzina miała inne zdanie i Stefan pozostał w Bydgoszczy. Zdał maturę, rozpoczął zaoczne studia na poznańskiej AWF, a przede wszystkim przeniósł się do Zawiszy.
Wymarzony klub nie okazał się rajem. Piłkarz – student nie jest mile widziany w żadnym klubie ligowym. Majewski nie był wyjątkiem. W tej sytuacji ani grał, ani studiował. W roku 1978 Zawisza spadł z ligi, ale do klubu przyszedł Wojciech Łazarek i zaczął go odbudowywać. Zawodnicy podjęli nawet zobowiązanie, że pozostaną w Bydgoszczy, aby wspólnie walczyć o powrót do ekstraklasy.
Majewski poczuł się jednak zwolniony z danego słowa, ponieważ pierwsi złamali je działacze, oddając do Legii Krzysztofa Adamczyka. Kiedy więc spędzał po dwa tygodnie w Poznaniu na sesji egzaminacyjnej i trenował w tym czasie z Lechem, zastanawiał się gdzie jest jego miejsce. W Bydgoszczy zarzucano mu, że będąc kapitanem lekceważy kolegów takimi wyjazdami, a zwłaszcza spóźnianiem się na zajęcia. Taka atmosfera przyśpieszyła jego decyzję o przeniesieniu się na studia dzienne do Poznania i przejściu do Lecha. Zawisza nie zgodził się jednak na transfer, więc PZPN też tego nie zrobił. Sytuacja stała się patowa. Majewski miał już za sobą pierwsze mecze w reprezentacji i musiał mieć klub.
Jedynym wyjściem było porozumienie dwóch klubów wojskowych: Zawisza i Legii. Na jego mocy zimą roku 1979 Stefan Majewski zameldował się w Warszawie. Zakwaterowano go w małym hotelowym pokoju pod trybuną kortów. Mieszkał tam już inny piłkarz – Paweł Janas. Wkrótce zostali przyjaciółmi.
Jego debiut w Legii przypominał piękny sen. W pierwszym meczu wiosny 1979 roku na Łazienkowską przyjechał Śląsk. Legia wygrała 2:0, a Stefan Majewski strzelił obydwa gole i z miejsca stał się ulubieńcem trybun. Zresztą jego debiut w reprezentacji wyglądał podobnie. W sierpniu 1978 roku Polska pokonała w Helsinkach Finlandię 1:0, a tę jedyną bramkę strzelił głową właśnie Majewski, grający na środku obrony. Bronił wtedy barw drugoligowego Zawiszy. Warto przypomnieć, że po jego strzale głową w meczu z Francją o trzecie miejsce na mundialu w Hiszpanii Polacy prowadzili 2:1, a ostatecznie wygrali 3:2.
Kiedy Stefan Majewski rozpoczynał karierę był zawodnikiem przygotowanym bardzo dobrze pod względem fizycznym. Mógł grać na każdej pozycji, co wcale nie wyszło mu na dobre. Trenerzy wstawiali go tam, gdzie akurat mieli luki. Zwiedził więc całe boisko, chociaż kiedy zaczynał karierę mówiło się, że to może być „polski Beckenbauer”.
W barwach Legii (1978 – 85) rozegrał 158 meczów, strzelił w nich 16 bramek. Z Łazienkowskiej przeszedł do Kaiserslautern, grał też w Arminii Bielefeld, Apollonie Limassol i Freiburgu.
W reprezentacji (1978 – 86) wystąpił 40 razy. Był podstawowym zawodnikiem podczas finałów dwóch mundiali: w Hiszpanii i Meksyku.
Grając w Niemczech jako jeden z niewielu Polaków ukończył prestiżową wyższą szkołę sportową w Kolonii, dającą mu prawo prowadzenia drużyn Bundesligi. To się akurat nie udało, ale prowadził drużynę juniorów SC Freiburg i drugi zespół Kaiserslautern, gdzie jego zawodnikami byli między innymi: Miroslav Klose, Michael Ballack i bramkarz Roman Weidenfeller. Współpracował wtedy z trenerem pierwszej drużyny Otto Rehhagelem.
Wprowadził Polonię Warszawa i Widzew do I ligi, dwukrotnie zdobył z Amiką Wronki Puchar Polski (1999 i 2000, plus Superpuchar), pracował też w Zagłębiu Lubin, Świcie Nowy Dwór, Cracovii. Kiedy Zbigniew Boniek w kilku meczach prowadził reprezentację Majewski pełnił rolę jego asystenta. A gdy prezes Grzegorz Lato zwolnił Leo Beenhakkera, jego miejsce zajął Majewski, jako trener kadry do lat 23. Ale tylko na dwa mecze. Po nim selekcjonerem został Franciszek Smuda.
Stefan Majewski jest dyrektorem sportowym PZPN i członkiem Komisji Technicznej UEFA, analizującej rozgrywki Ligi Europy. Od roku 1978 mieszka w Warszawie.
Stefan Szczepłek