4 maja 2021

Lesław Ćmikiewicz – tajemnica metryki

3 maja 1947 roku urodził się Lesław Ćmikiewicz. Ciekawa informacja, ponieważ w dowodzie osobistym, paszporcie i na karcie zgłoszenia do klubu widnieje data urodzenia 25 sierpnia 1948.    Rodzina Ćmikiewiczów przed wojną mieszkała Monasterzyskach na Ukrainie i po roku 1945 znalazła się na Dolnym Śląsku. Osiedliła się na wrocławskim Zakrzowie,…

3 maja 1947 roku urodził się Lesław Ćmikiewicz. Ciekawa informacja, ponieważ w dowodzie osobistym, paszporcie i na karcie zgłoszenia do klubu widnieje data urodzenia 25 sierpnia 1948.

   Rodzina Ćmikiewiczów przed wojną mieszkała Monasterzyskach na Ukrainie i po roku 1945 znalazła się na Dolnym Śląsku. Osiedliła się na wrocławskim Zakrzowie, skąd było parę kroków na Psie Pole. Działał tam klub sportowy Lotnik. W  sposób naturalny Leszek trafił właśnie tam. Problem polegał na tym, że grał lepiej od rówieśników i wcześniej mógłby awansować do zespołu juniorów, gdyby nie przepisy. Zabraniały one gry w juniorach chłopcom przed ukończeniem 15 roku życia. Kierownik drużyny nie mógł się z tym pogodzić, więc dla dobra prawy sfałszował datę urodzin Leszka. Na zgłoszeniu nie napisał 1948, jak było w metryce, a 1947.

  Sumienie go jednak gryzło, więc poinformował o tym ojca Leszka. Jego reakcja była nieoczekiwana: -„Niech się pan tym w ogóle nie przejmuje. Prawdę pan napisał. Syn nie urodził się 25 sierpnia 1948 roku, jak widnieje we wszystkich dokumentach, a 3 maja 1947. A że w magistracie mieli bałagan, a urzędnik, który zapisywał dane był pijany, to już nie moja wina. Niech będzie jak napisali. Może to chłopakowi przyniesie szczęście”.

 I tak się stało. Ale gdyby wiedzieli o tym przeciwnicy juniorskiej i młodzieżowej reprezentacji Polski, mogliby domagać się walkowerów. Historia potoczyłaby się inaczej, a zespół Andrzeja Strejlaua nie grałby w półfinale mistrzostw Europy Under-23, ponieważ wcześniej zostałby zdyskwalifikowany za udział zawodnika poza limitem wieku.

Kiedy w roku 1965 Leszek Ćmikiewicz jako zawodnik Lotnika pojechał do Zachodnich Niemiec na Turniej UEFA (nieoficjalne mistrzostwa Europy), parol na niego zagiął Górnik Zabrze. Rodzice nie chcieli puszczać chłopca z domu, zreflektował się WKS Śląsk, skąd piłkarz miał już tylko krok do Legii.

 Na Łazienkowskiej zameldował się latem 1970 roku. Karierę kończył Lucjan Brychczy, którego nie sposób było zastąpić. Ale Ćmikiewicz już wtedy cieszył się opinią zawodnika wszechstronnego, który zagra wszędzie tam, gdzie się go postawi. I zawsze dobrze. Sympatię widzów zaskarbił sobie od pierwszych meczów. W słynnym boju ze Standardem Liege grał z poważną kontuzją, a walczył tak, że znoszono go z boiska omdlałego z wysiłku. Serce Legii oddawał zawsze, w ciągu dziesięciu sezonów, spędzonych na Łazienkowskiej (1970 – 1979) i w 226 ligowych meczach.

To ironia losu, ale tak wybitny piłkarz nigdy nie zdobył tytułu mistrza Polski. Jedynie dwukrotnie wywalczył Puchar Polski (1973 i 1979, na zakończenie kariery). Mimo to stał się legendą, a jako kapitan Legii zawsze myślał o kolegach, a rzadziej o sobie. Po przeprowadzce do Warszawy przez kilka miesięcy mieszkał w hotelu przy kortach, a następnie przez kila lat w kawalerce na tyłach kina Luna, przy ulicy Sempołowskiej (to mieszkanie zajmował wcześniej Jacek Gmoch). Był już mistrzem olimpijskim, miał medal mistrzostw świata, a gnieździł się tam z żoną i pierwszą córką. Legia nie czuła się w obowiązku poprawić tych warunków, tym bardziej, że Ćmikiewicz nie zwykł o nic prosić. Poczuł się więc Górnik Zabrze.

Podczas jednego ze zgrupowań kadry Leszek zwierzył się ze swoich kłopotów kolegom z Górnika. Ci powiedzieli o tym w klubie, który wysłał do stolicy delegację na rozmowy z żoną piłkarza, Elżbietą. Nieświadoma niczego gotowa była zgodzić się na wszystko, gdyby nie powrót męża, który wolał zostać w Warszawie.

Legia nie wyciągnęła z tej sytuacji żadnych wniosków. Trzeba było dopiero srebrnego medalu na mistrzostwach świata. Podczas spotkania z kadrą Polski w Belwederze Edward Gierek i przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński spytali kapitana reprezentacji Kazimierza Deynę jakie problemy mają zawodnicy i czy można je jakoś rozwiązać.

– Oczywiście – odpowiedział Deyna. – PZPN nie ma ośrodka szkolenia dla reprezentacji, a Leszek Ćmikiewicz nie ma mieszkania.

– Załatwione – odpowiedzieli towarzysze.

Ośrodka nie ma do dziś, ale kilka miesięcy później Ćmikiewiczowie otrzymali klucze do nowego mieszkania w bloku pod skarpą przy Dolnej, niedaleko stadionu Warszawianki. Trzy pokoje z kuchnią, 57 metrów kwadratowych. Mieszkają tam nadal.

Leszek Ćmikiewicz był ulubionym graczem Kazimierza Górskiego. Towarzyszył mu na  mistrzostwach świata i dwóch igrzyskach olimpijskich. Nie lubił go Jacek Gmoch. Pierwszą pracę trenerską dostał jako asystent Górskiego w Legii. Jako samodzielny trener objechał pół ligowej Polski. Kiedy Andrzej Strejlau zrezygnował z funkcji selekcjonera, Ćmikiewicz, jako jego asystent prowadził kadrę w trzech meczach.

Był szefem szkolenia PZPN, trenerem kadr U-21, organizatorem Uczniowskich Klubów Sportowych. Zawsze lojalny, przyzwoity, przez wszystkich bardzo lubiany. Stroniący od układów i konfliktów. Z Kazimierzem Górskim pozostał do końca jego dni. Prowadził drużynę „Orłów Górskiego”, opiekował się panem Kazimierzem na równi z jego rodziną. Leszek Ćmikiewicz jest jedną z najsympatyczniejszym wielkich postaci polskiej piłki.

Moja osobista sympatia dla niego wynika z faktu, że był pierwszym znanym piłkarzem, z którym w roku 1974, jako początkujący dziennikarz przeprowadziłem wywiad. Byłem nieśmiały, a on wydawał mi się miły i przystępny. Tak było. I tak zostało.

Stefan Szczepłek