Waldemar Obrębski – krótkie życie
23 maja 1944 roku urodził się Waldemar Obrębski. Gdyby nie tragiczna śmierć, zostałby prawdopodobnie trenerem pierwszej reprezentacji Polski. Chłopak z Czerniakowa, wychowanek Legii. Mieszkał mniej więcej dwa kilometry od stadionu, na przedłużeniu ulicy Gagarina w kierunku Wisły. Pierwsze treningi przeprowadzał z nim jeszcze Wacław Kuchar. Wkrótce Waldek stał się…
23 maja 1944 roku urodził się Waldemar Obrębski. Gdyby nie tragiczna śmierć, zostałby prawdopodobnie trenerem pierwszej reprezentacji Polski.
Chłopak z Czerniakowa, wychowanek Legii. Mieszkał mniej więcej dwa kilometry od stadionu, na przedłużeniu ulicy Gagarina w kierunku Wisły. Pierwsze treningi przeprowadzał z nim jeszcze Wacław Kuchar. Wkrótce Waldek stał się podstawowym zawodnikiem drużyny juniorów, która w roku 1962 zdobyła wicemistrzostwo Polski. W finale na Stadionie Dziesięciolecia przegrała z ŁKS 0:1. Jej trenerem był dawny napastnik Legii Longin Janeczek, bramki bronił Zbigniew Kaliński (późniejszy wieloletni sekretarz generalny PZPN), w ataku grali m.in.: najlepszy z tej grupy Wiesław Korzeniowski, Waldek Obrębski, Krzysztof Siejko, i mój brat Janek Szczepłek.
Przebicie się do pierwszego składu w tamtych latach stanowiło problem. Waldkowi też się nie udało. Rozegrał w lidze tylko 22 mecze, bo nie mógł wygrać rywalizacji z Lucjanem Brychczym, Januszem Żmijewskim czy Henrykiem Apostelem. Miał jednak swoją chwilę chwały. Na mecz z okazji pięćdziesięciolecia Legii do Warszawy przyjechał Tottenham Hotspur. Na Stadionie Dziesięciolecia Legia pokonała go 2:0, a jedną z bramek strzelił właśnie Obrębski.
Z Łazienkowskiej przeniósł się na siedem lat na Konwiktorską, a na dwa kolejne wyjechał do USA. Grał w polonijnej Wiśle Chicago i krótko w Chicago Sting, klubie Ligi Północnoamerykańskiej. Trenował go tam Bill Foulkes, legendarny piłkarz Manchesteru Utd., uratowany cudem z katastrofy w Monachium.
Obrębski lubił się uczyć. Ukończył liceum Batorego, jedno z najlepszych w stolicy, gdzie jego kolegą był Daniel Olbrychski. Grając w Legii skończył studia na AWF. Zaczynał jako trener – koordynator Warszawskiego OZPN, w czasach, kiedy jego siedziba znajdowała się jeszcze na Rozbrat. Potem wprowadził Polonię do II ligi.
W połowie roku 1977 został trenerem reprezentacji Polski do lat 21 i był nim aż do roku 1982. Przez jego drużynę przeszło wielu piłkarzy, którzy później wystąpili w pierwszej reprezentacji: Janusz Kupcewicz, Jan Urban (Obrębski wypatrzył go w Zagłębiu Sosnowiec i natychmiast włączył w skład kadry U-20 na mistrzostwa świata w Australii), Mirosław Okoński, Stefan Majewski, Roman Wójcicki, Włodzimierz Ciołek, Marek Motyka, Andrzej Pałasz, Jacek Kazimierski, Dariusz Kubicki, Dariusz Wdowczyk, Marek Ostrowski, Dariusz Dziekanowski…
Z młodzieżówką dotarł do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Mecze z Anglią na tym szczeblu stały się wydarzeniem nie tylko ze względu na klasę przeciwnika, ale i na fakt, że były jednymi z pierwszych meczów międzypaństwowych, rozegranych po wprowadzeniu stanu wojennego. Na Łazienkowskiej przegraliśmy 1:2. Rewanż w Londynie zakończył się remisem 2:2. Tyle, że w 86. minucie Wdowczyk nie wykorzystał rzutu karnego. Anglicy zdobyli później mistrzostwo.
Pecha miał też jako trener reprezentacji olimpijskiej, walczącej o udział w igrzyskach w Los Angeles. Decydujący mecz, z Danią, rozgrywany był w Lublinie, w święta wielkanocne. Żeby wyprzedzić NRD wystarczyło wygrać. Oczekiwania było zbyt duże, spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, a do Los Angeles nie pojechali ani Niemcy, ani Polacy, bo kraje socjalistyczne zbojkotowały igrzyska.
Obrębskiego uważano słusznie za jeden z największych talentów trenerskich przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Pojechał na mundial do Argentyny jako asystent Jacka Gmocha (kolegi ze starej Legii) i na mistrzostwa do Hiszpanii w roli asystenta Antoniego Piechniczka. Cztery wygrane mecze młodzieżówki z reprezentacją Japonii na jej stadionach potraktowane zostały jako spotkania pierwszej reprezentacji. Zgodnie z wypełnionymi dokumentami. Formalnie był więc trenerem pierwszej drużyny narodowej.
Zawodnicy wręcz go uwielbiali, bo ich rozumiał. Był jeszcze młody, trenował z nimi, wiedział kiedy przycisnąć, a kiedy odpuścić. Grali dla niego.
Ale przegrali. Porażka w eliminacjach olimpijskich załamała Obrębskiego tak bardzo, że chociaż nikt go z PZPN nie wyrzucał, postanowił wyjechać na jakiś czas z Polski. Z kilku propozycji wybrał Australię, bo leżała najdalej.
Miał trenować Polonię Adelaide. Z Warszawy odleciał 3 stycznia 1985 roku, na razie sam, żeby przygotować mieszkanie dla żony i dwójki dzieci. 26 stycznia pojechał na ryby w towarzystwie kolegi z Polonii Adamem Karpińskim. W drodze powrotnej ich samochód terenowy przewrócił się. Obrębski, wypadając uderzył głową o kamień. Pomoc nadeszła zbyt późno.
W następnym roku jego prochy złożono na cmentarzu w Pyrach. Miał 41 lat. Był jedną z najsympatyczniejszych postaci naszej piłki tamtych czasów.
Stefan Szczepłek