Wojciech Kowalczyk – utalentowany i kontrowersyjny
14 kwietnia 1972 roku w Warszawie urodził się Wojciech Kowalczyk – jeden z najlepszych i najbardziej kontrowersyjnych polskich piłkarzy. Zawsze mówi co myśli i „nie owija w bawełnę”. Zaczynał grać w piłkę nożną w Szkole Podstawowej nr 125 imienia Obrońców Tobruku na Woli. Klasa do której chodził znakomicie radziła sobie…
14 kwietnia 1972 roku w Warszawie urodził się Wojciech Kowalczyk – jeden z najlepszych i najbardziej kontrowersyjnych polskich piłkarzy. Zawsze mówi co myśli i „nie owija w bawełnę”.
Zaczynał grać w piłkę nożną w Szkole Podstawowej nr 125 imienia Obrońców Tobruku na Woli. Klasa do której chodził znakomicie radziła sobie w rozgrywkach szkolnych, co zwróciło uwagę trenerów Olimpii Warszawa. W klubie z Górczewskiej grał jednak bardzo krótko, ponieważ przeprowadził się na Bródno, a tam bliżej miał na boisko Poloneza.
Posiadającym nieprzeciętne umiejętności młodym napastnikiem szybko zainteresowali się trenerzy Legii Warszawa. Wojtek który dotychczas oglądał mecze swojej ukochanej drużyny z trybun, teraz znalazł się po drugiej stronie ogrodzenia i bardzo szybko stał się podstawowym zawodnikiem zespołu z Łazienkowskiej oraz ulubieńcem kibiców.
Miał wszystkie cechy, jakie powinien mieć napastnik. Był szybki, przebojowy i pozbawiony kompleksów. Kiedy trener Ryszard Kosiński, pomagający Władysławowi Stachurskiemu w prowadzeniu Legii Warszawa, na odprawie przed ćwierćfinałowym spotkaniem w ramach Pucharu Zdobywców Pucharów, omawiał skład Sampdorii Genua, zwracając uwagę na znakomitych piłkarzy grających we włoskiej drużynie, Wojtek z rozbrajającą szczerością odparł ” trenerze, ja na Bródnie nie takich kiwałem”.
O tym że miał rację przekonaliśmy się w rewanżu rozegranym we Włoszech. Skazywani na pożarcie legioniści, poradzili sobie z jedną z najlepszych drużyn Serie A i awansowali do półfinału PZP w sezonie 1990/91. Mecz zakończył się remisem 2:2, a dwie bramki dla stołecznej ekipy zdobył w Genui Wojciech Kowalczyk. W półfinale Legia mierzyła się z Manchesterem United. W Warszawie prowadziła 1:0, ale po czerwonej kartce dla Marka Jóźwiaka, od 44. minuty grała w dziesiątkę i przegrała 1:3. W rewanżu na Old Trafford było 1:1, a gola dla legionistów strzelił oczywiście Kowalczyk.
Rok później na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie, z Andrzejem Juskowiakiem tworzył parę napastników, która wspierana przez kolegów z drużyny doprowadziła reprezentację Polski do finału. Kadra dowodzona przez trenera Janusza Wójcika grała znakomicie i zdobyła srebrne medale, ulegając nieznacznie tylko gospodarzom 2:3. Hiszpanie bardzo dobrze zapamiętali Wojtka i kiedy tylko nadarzyła się okazja w 1994 roku, Betis Sevilla wykupił go z Legii. Potem grał także w Las Palmas (w latach 1998–1999), a po krótkim powrocie do Legii (2001), wyjechał na Cypr, gdzie występował w drużynach Anorthosis Famagusta (2001–2003) oraz APOEL Nikozja (2003–2004). W barwach Anorthosis zdobył Puchar Cypru i tytuł króla strzelców ligi cypryjskiej w 2002 roku, a z APOEL-em mistrzostwo Cypru w 2004 roku.
Po powrocie do kraju w 2005 roku razem z Krzysztofem Iwanickim został grającym trenerem drużyny AZS Absolwent UW Warszawa, z którą awansował do ligi okręgowej. Dzisiaj swoją wiedzą i doświadczeniem wspiera piłkarzy KTS Weszło, którzy także zmierzają do okręgówki (do niedawna grał jeszcze razem z nimi w A klasie). Co ciekawe, młodszy brat Wojtka – Artur Kowalczyk, również nieźle grał w piłkę i tworzył znakomity duet napastników z… Robertem Lewandowskim w Varsovii. Początki kariery Wojtka i Roberta były podobne – obaj jako nastolatkowie trafili do Legii z czwartej lig, obaj mieli ogromny potencjał, aby stać się piłkarzami światowej klasy. Szkoda, że tylko Lewandowskiemu udało się go w pełni wykorzystać.
(mf)