23 sierpnia 2018

2 liga – zwycięstwo, remis i porażka

  Pierwsze zwycięstwo w drugiej lidze wreszcie odniosła Pogoń Siedlce. Po bardzo emocjonującym meczu punkt zdobył Znicz Pruszków, a Radomiak tym razem musiał uznać wyższość rywala.

  Trener Pogoni Siedlce – Paweł Sikora, po ostatniej porażce u siebie 0:3 ze Zniczem, udzielił swoim piłkarzom bardzo ostrej reprymendy. Przyniosło to spodziewany efekt, siedlczanie wzięli się w garść i w meczu rozegranym na stadionie w Boguchwale pokonali Stal Stalową Wolę 2:0. Było to dopiero pierwsze zwycięstwo Pogoni w bieżącym sezonie (a biorąc pod uwagę także poprzedni, pierwsza wygrana od … 13 maja). W porównaniu z ostatnim spotkaniem w składzie Pogoni zabrakło Brazylijczyka Lucasa Guedesa i doświadczonego, ale bardzo pechowego Adama Mójty, który jako jeden z nielicznych piłkarzy w naszej Ekstraklasie, spadał z niej z trzema klubami (w sezonie 2009/10 z Odrą Wodzisław, w sezonie 2014/15 z GKS-em Bełchatów, a w sezonie 2015/16 z Podbeskidziem Bielsko-Biała. W ubiegłym sezonie był bliski powtórzenia tego „wyczynu” z Piastem Gliwice, ale został przez sztab szkoleniowy gliwickiego klubu przesunięty do rezerw Piasta, z którymi … spadł z IV ligi do okręgówki). Pierwsza połowa meczu w Boguchwale nie była zbyt emocjonująca. Gospodarze częściej utrzymywali się przy piłce, nie potrafili jednak znaleźć sposobu na uważnie grającą defensywę siedlczan. Stal miała optyczną przewagę, ale groźniejsze akcje zawiązywała Pogoń. Po jednej z nich dogodnej okazji nie wykorzystał Sebastian Pociecha. Po zmianie stron ekipa z Mazowsza okazała się lepsza i przede wszystkim skuteczniejsza od rywala. W 78. minucie, po dokładnym dośrodkowaniu Michała Wrzesińskiego z rzutu wolnego, w polu karnym Stalówki najwyżej wyskoczył kapitan Pogoni – Tomasz Margol i głową pokonał Doriana Frątczaka. Bramkarz gospodarzy po tym uderzeniu nawet nie zdążył zareagować i musiał wyjmować piłkę z siatki. W 85. minucie prawie sześćdziesięciometrowym rajdem popisał się Adrian Paluchowski. Napastnik gości wystartował ze swojej połówki, wygrał „przebitkę” z jednym z rywali, nie dał się dogonić drugiemu, wpadł w pole karne i z zimną krwią posłał piłkę do siatki obok bezradnego golkipera Stali.
  Znicz Pruszków po bardzo ciekawym i emocjonującym spotkaniu zremisował na swoim boisku z prowadzącą w tabeli Siarką Tarnobrzeg 2:2. Jak przystało na lidera, goście od początku starali się przejąć inicjatywę. W 10. minucie Kamil Radulj znalazł się w sytuacji sam na sam z Piotrem Misztalem, lecz bramkarz Znicza wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. Defensywa gospodarzy popełniała sporo błędów, ale na szczęście rywale nie byli w stanie ich wykorzystać. Miejscowi próbowali zagrozić przeciwnikom po akcji Marcina Smolińskiego i Patryka Kubickiego oraz po uderzeniu Macieja Machalskiego, jednak też bez rezultatu. W 33. minucie Siarka objęła prowadzenie. Kolejny błąd zawodników z Pruszkowa i stratę piłki Pawła Tarnowskiego wykorzystał Kamil Radulj, który tym razem okazał się sprytniejszy od golkipera Znicza, minął go zwodem i posłał piłkę do siatki. Tuż po zmianie stron, bardzo chcący zrehabilitować się za kiks przy stracie bramki – Paweł Tarnowski, znakomitym strzałem z narożnika pola karnego doprowadził do wyrównania. Gospodarze złapali wiatr w żagle i jeszcze kilka razy przedarli się pod pole karne rywali. Najpierw dobrej sytuacji nie wykorzystał wprowadzony na boisko Karol Podliński, a następnie Marcin Smoliński trafił w słupek. W 84. minucie, po kolejnym ataku Karola Podlińskiego, obrońca Siarki – Cezary Kabała powstrzymał go w nieprzepisowy sposób, w konsekwencji czego zobaczył czerwoną kartkę. Znicz bardzo szybko wykorzystał grę w przewadze i ponownie po strzale Pawła Tarnowskiego wyszedł na prowadzenie. Niestety naszym piłkarzom nie udało się dowieźć korzystnego wyniku do końca. W 89. minucie Marcin Rackiewicz sfaulował w polu karnym Dawida Kubowicza. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Kamil Radulj i uderzeniem przy słupku doprowadził do remisu 2:2, dzięki czemu Siarka utrzymała pierwsze miejsce w tabeli.
  Radomiak przegrał na wyjeździe z Rozwojem Katowice 0:1. Zieloni zaczęli obiecująco. Już na początku meczu po strzale Damiana Szuprytowskiego piłka trafiła w poprzeczkę. W 25. minucie dobrym zagraniem ze skrzydła popisał się Portugalczyk Bruno Luz, głową uderzał Leandro, ale piłka minimalnie minęła słupek. Oprócz Brazylijczyka, bramkarza rywali próbował zaskoczyć także Jakub Wawszczyk, lecz również bez powodzenia. Gospodarze najgroźniejszą akcję przeprowadzili w 38. minucie, kiedy Damian Niedojad wygrał sytuację sam na sam z golkiperem Radomiaka Arturem Haluchem i posłał już piłkę w stronę bramki. Jednak w ostatniej chwili dopadł do niej wracający obrońca – Michał Grudniewski i zażegnał niebezpieczeństwo. Katowiczanie, którym w dotychczas rozegranych pięciu kolejkach jeszcze ani razu nie udało się zwyciężyć, byli bardzo zdeterminowani i nie przebierali w środkach. Wszelkimi sposobami starali się wytrącać naszych piłkarzy z uderzenia, często w sposób niezgodny z przepisami. Radomianie nie pozostawali im dłużni i w efekcie już podczas pierwszej połowy tego meczu sędzia sześciokrotnie wyciągał z kieszeni żółtą kartkę. W przerwie trener Dariusz Banasik dokonał dwóch roszad w składzie radomskiej drużyny. Na boisku pojawili się Maciej Filipowicz i Michał Suchanek, ale Zieloni wciąż byli nieskuteczni. W 54. minucie gospodarze trafili w poprzeczkę po dobrym strzale Michała Płonki, a dobitkę znakomicie wybronił Artur Haluch. W 70. minucie niemiłosiernie poniewieranemu przez katowickich obrońców Brazylijczykowi Leandro odnowiła się kontuzja i najlepszy piłkarz Radomiaka musiał zejść z boiska. Rozwój zyskiwał coraz większą przewagę i dopiął swego w 78. minucie. Po dwójkowej akcji, w której wzięli udział Damian Niedojad i Kamil Łączek zdobyli gola na wagę trzech punktów.
(mf)