1 maja 2017

Nasz gość : Stefan Szczepłek tęskni za skórzana piłką – felieton

 Nowa szata naszej strony wymaga uroczystej oprawy, toteż felieton tak znakomitego dziennikarza sportowego jakim jest Stefan Szczepłek na niej zamieszczony nie wymaga uzasadnienia...

  Tęsknota za skórzaną piłką

  Chodzę na mecze Legii i Polonii. Na Łazienkowską dla przeżyć sportowych na boisku, na Konwiktorską – bardziej kulturowych, na trybunach i przed stadionem. Legia doczekała się najładniejszego kompaktowego stadionu ligowego w Polsce. Polonia wciąż na niego czeka. Legia to Europa, pasująca do Ligi Mistrzów. Na Polonii czas się zatrzymał pół wieku temu.

  Nowoczesne stadiony ograniczają życie towarzyskie do sektora lub loży. Idąc na stadion Wojska Polskiego nie mogę umówić się z kolegami, którzy nie są dziennikarzami. Ja mam kartę na swoją trybunę i na żadną inną nie wejdę. Oni mają swoją „Żyletę”, strefę Silver lub Gold  i mogą poruszać się wyłącznie w ich obrębie. Przeżywamy mecze w swoich środowiskach. Nowoczesny stadion dzieli, zamiast łączyć.

  Na Konwiktorskiej, przed wejściem na trybunę mieszają się ze sobą wszyscy: szarzy kibice, Jerzy Engel, Jan Englert, Marek Jurek, Janusz Zaorski, Stefan Friedmann… Jest tak, jak w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Można z każdym porozmawiać, wziąć autograf, zrobić sobie zdjęcie. Stary stadion, który ma wielką historię, ale stał się obciążeniem, ograniczającym rozwój klubu jest jednocześnie reliktem dawnych czasów, wspominanych z rozrzewnieniem. Czasów skórzanej piłki, czarnych korków i oddanych klubowi starych kibiców, noszących raz w tygodniu opaskę z dumnym napisem „porządkowy”. Dziś ich miejsca zajęli ochroniarze do wynajęcia. W sobotę stoją na stadionie jednego klubu, w niedzielę innego. Pracują dla pieniędzy, z idei się nie wyżyje. Dawniej, zgodnie z nazwą, pilnowali porządku, teraz ochraniają. To też jest znak czasu.

  Dawniej kibicowanie wpływało na koloryt stadionów, mimo że samo w sobie było szare. Nie mieliśmy szalików, flag,  nikt nie myślał o kartoniadach. Dziś, niektóre oprawy, przygotowywane przez kibiców, robią imponujące wrażenie. Świadczą o pomysłowości, poczuciu humoru, wiedzy historycznej zwykle młodych autorów tych przedstawień. Ale jakże często ci sami ludzie, którym na początku meczu, widząc ich dzieła bijemy brawo, z czasem tracą naszą sympatię.

  Powszechny w internecie hejt dotarł na stadiony (a może kolejność była odwrotna).

 Mecze na Łazienkowskiej to zazwyczaj półtorej godziny  bluzgów. Im lepszy lub bardziej utytułowany przeciwnik przyjeżdża do Legii, tym bardziej jest atakowany. Do niedawna Polonia różniła się od Legii tym, że w sytuacjach, w których na Łazienkowskiej się gwizdało, na Konwiktorskiej słychać było brawa. W ten sposób witano gości i dziękowano im po meczu. Doszło nawet do sytuacji niezwykłej : pewien klub spod Płocka był tak zauroczony przyjęciem w Warszawie, że poprosił aby rewanż, którego był gospodarzem, odbywał się także na Polonii. Przywiózł swojego spikera, kibiców – było super.

  Było. Nawet mecz Polonii z Radomiakiem, a więc dwóch drużyn mazowieckich stał się okazją do festiwalu chamstwa, w którym najwięcej mówiło się o trzecim: z Radomiakiem zaprzyjaźnionym, z Polonią skłóconym.

 Grałem na kilkudziesięciu A i C-klasowych boiskach Warszawy i Mazowsza, od ponad pół wieku chodzę na mecze w całej Polsce i będę to robił dopóki będę miał siłę, bo to jest treść mojego życia. Ale coraz częściej mała grupa kibiców na trybunach psuje mi tę przyjemność, którą dają mi piłkarze na boisku. A chodzić trzeba…

Stefan Szczepłek