13 listopada 2018

Tylko dwa wiosenne punkty

 Rozegrana awansem pierwsza kolejka rundy rewanżowej II ligi przyniosła ekipom z Mazowsza zaledwie dwa remisy. Z punktu cieszy się tylko Pogoń Siedlce, bo Radomiak liczył zdecydowanie na więcej...

  Radomiak zremisował na wyjeździe ze Skrą Częstochowa 0:0. Nasi piłkarze mieli wiele okazji do zdobycia gola, ale nie udało im się wykorzystać żadnej z nich. Obrona Częstochowy okazała się skuteczna i Zieloni musieli zadowolić się zdobyciem jednego punktu. Już po pięciu minutach mogło być 2:0 dla naszej drużyny. Gospodarzom sprzyjało jednak szczęście zarówno po strzale Mike`a Karwota jak i po uderzeniu Macieja Filipowicza. Minutę później Rafał Makowski trafił w słupek, a Dominik Sokół dwukrotnie przegrał pojedynek z golkiperem Skry. Miejscowi odpowiedzieli dopiero gdy zbliżała się 30. minuta. Po akcji Kamila Zalewskiego prawym skrzydłem, strzelał Damian Nowak, lecz bramkarz Radomiaka – Mateusz Kochalski wybił piłkę nad poprzeczkę. Po przerwie napór radomian był jeszcze większy. Częstochowska twierdza drżała w posadach, ale szczęśliwie dla gospodarzy nadal się trzymała. W rolę Augustyna Kordeckiego wcielił się bramkarz Skry – Łukasz Krzczuk, znakomicie dowodzący kolegami z drużyny. Gospodarze bronili się wszelkimi dostępnymi środkami, wybijając piłkę jak najdalej poza boisko, aby chociaż przez chwilę złapać oddech. Zmęczeni ciągłymi atakami radomianie w końcówce o mały włos sami nie stracili gola. W doliczonym czasie gry Maciej Buławski znalazł się sam na sam z Mateuszem Kochalskim, ale nasz bramkarz był górą.
  Pogoń Siedlce zremisowała na wyjeździe z GKS-em Bełchatów 1:1. Początek meczu należał do gospodarzy. W 7. minucie Patryk Mularczyk mocno uderzył, ale Piotr Smołuch zdołał obronić. Po chwili dobrego zagrania Senegalczyka Emila Thiakane nie wykorzystał Damian Michalski posyłając piłkę głową obok słupka. Po kwadransie ponownie z dystansu zaskoczyć siedlczan próbował  Patryk Mularczyk. Spotkanie ożywiło się jeszcze tuż przed przerwą. W 40. minucie gospodarze przeprowadzili groźną akcję, lecz Bartosz Biel trafił w boczną siatkę. Kolejny atak bełchatowianie zakończyli uderzeniem z dystansu Marcina Ryszki, z którym poradził sobie bramkarz Pogoni. Druga połowa rozpoczęła się znakomicie dla zespołu z Mazowsza. W 48. minucie po zagraniu Bartosza Wiktoruka, najskuteczniejszy gracz Pogoni – Adrian Paluchowski uzyskał prowadzenie dla naszej drużyny. To był pierwszy gol stracony przez bełchatowian od … 588 minut (GKS w sześciu ostatnich meczach nie tracił bramek). Siedlczanie próbowali pójść za ciosem. Pięć minut później Adam Mójta strzelał z dystansu, jednak nie trafił w bramkę. Dobrą okazję do podwyższenia wyniku miał także Adam Pazio, który nie wykorzystał okazji po zagraniu Andrzeja Rybskiego. Rywale wyrównali w 72. minucie, kiedy to Bartosz Biel z ostrego kąta wpakował piłkę do siatki.
  Znicz Pruszków przegrał już czwarty mecz na swoim boisku. Tym razem podopieczni trenera Andrzeja Prawdy ulegli Resovii 0:2. Więcej domowych porażek mają tylko zespoły znajdujące się w strefie spadkowej. Pierwsze minuty były wyrównane. Marcin Rackiewicz groźnie strzelił z dystansu, ale piłka przeleciała tuż nad poprzeczką rywali. Goście odpowiedzieli kilka chwil później. Szybko rozegrali rzut wolny, po którym bramkarza Znicza próbował zaskoczyć Bartłomiej Buczek. Gra toczyła się głównie w środku pola, nasi piłkarze dłużej utrzymywali się przy piłce, ale nie mieli pomysłu jak z nią przedostać się pod bramkę rywali. Nieporadność gospodarzy wykorzystała Resovia. W 23. minucie po dośrodkowaniu w pole karne najwyżej wyskoczył Paweł Hass i uzyskał prowadzenie dla rzeszowian. Niecałe pięć minut później goście przeprowadzili szybki kontratak zakończony celnym strzałem Kamila Antoniuka. W 36. minucie czerwoną kartką ukarany został Bartłomiej Buczek z Resovii i wydawało się że ekipa z Pruszkowa będzie w stanie nawiązać jeszcze walkę w tym meczu. Jednak Znicz nawet grając w przewadze nie potrafił skutecznie odpowiedzieć. Siły na boisku wyrównały się trzy minuty po przerwie. Marcin Bochenek otrzymał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę, a w doliczonym czasie gry to samo spotkało Adriana Małachowskiego i pruszkowianie kończyli w dziewiątkę.
(mf)